Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 2 marca 2010

Dzień nr 2





1.Sklep
2.Koreańska Pepsi
3. Z krabami (chyba:))

O.k. cały czas jest fajnie :) dzisiaj spałam do 11 00 a potem poznałam moją współlokatorkę - Chinkę, słabo mówiącą po angielsku ale komunikatywną! Później poszłam na lunch, który tym razem okazał zjadliwy. Kolacja też - był kurczak w pikantnym sosie, karmelowe orzeszki, sałatka z sezamem, coś a la tofu, ryż i pikantna zupa z małżami, całość była bardzo zjadliwa plus dostaliśmy algi morskie, te same jakimi częstowała mnie koreanka w Polsce!

Później dzięki uprzejmości tajlandzkich współlokatorek pojechałyśmy taksówkami do supermarketu, tak że mam nowe kapcie, kosz na śmieci, długopisy, szampon do włosów itp. Wydałam sporo, ale warto było!



Później integracji ciąg dalszy (tym razem same kobiety -Polki, które po naszych przygodach wydaje mi się, że znam je z 10 lat)plus 2 Francuski - soju + gin + Finlandia poszły w ruch :) Ja zadowalałam się tutejszym piwem :) fajnie, fajnie, fajnie!

Jutro pobudka rano, gdyż o 8 00 mamy być w international office! Nie mogę zaspać...

Dodam, że mamy 01 27! ale już przyzwyczaiłam się do miejscowego czasu, i żadnej choroby związanej ze zmianą czasu nie przeżywałam, Sergiusz :)

3 komentarze: