Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 31 maja 2010

Przytulanie się :)

Oglądając, nasze, różne zdjęcia zrobione w Korei, doszłam do wniosku, że powinna napisać coś o przytulaniu się:) Bo panuje u nas taka atmosfera przytulania. Możliwe, że to przez (lub dzięki:)) Chinkom. One są takie 'cute', ciepłe i dużo się przytulają. Lub możliwe, że wszyscy tutaj są nastawieni pozytywnie do siebie i dlatego przytulanie się jest naturalne! Lub też całość zaczęła pewna Chinka - Lunar :) Bo kiedy gdzieś wychodzi się z nią, trzymanie się za rękę, to nieunikniona rzecz:)

Kilka zdjęć obrazujących - ale mimo wszystko, zdjęcia nie oddają całości.



Lunar z Thao
\
Lunar z Alioną







Urodziny Hendrika

W piątek urządziliśmy Hendrikowi urodzinową imprezę. Było super! Jednak ja zgubułam jeden z moich ręcznie robionych, pięknych kolczyków, kupionych tutaj. Na szczęście dzisiaj, czyli w niedzielę odnalazłam go przy drzwiach do kisupsy! Impreza odbywała się nad jeziorem przy kisupsie, bo w akademiku obowiązuje absolutny zakaz urządzania imprez.




Markus z barkiem :)


Ukryliśmy się i pokazali znienacka!:D:D





Z Gevinem i Alioną

Gayasan mountain



Wczoraj, tj. w sobotę, prawie wszyscy studenci z wymiany (czyli my) pojechali na wycieczkę, za darmo, organizowaną przez OIP. W piątek urządziliśmy urodzinową imprezę-niespodziankę dla Hendrika, więc w sobotę troszkę (eufemizm) byliśmy zmęczeni :)ale to nic. Pojechaliśmy 2 autokarami. Przed lunchem zwiedzaliśmy Hae In Sa - przepiękny, ogromny kompleks świątyń, położony w górach, pośrodku niczego!

Później, najlepszy w życiu lunch! Grillowana karkówka o jakiej marzyliśmy od tygodni:) Razem z Ewą i Marysią zjadłyśmy jedzenie przeznaczone dla 4 osób i jeszcze więcej :D Ehhhhh pyszności :)

A później powiedziano nam, że będziemy wspinali się na szczyt gór, ale tą łatwiejszą drogą prze około 1 godzinę - kłamstwo! Droga nie była łatwa:) Masa kamieni, stopni, schodów i tak na przemian, w nieskończoność. Zdecydowanie dłużej niż godzina! Ale ostatecznie udało się i wszyscy byliśmy przeszczęśliwi, bo widok ze szczytu był zachwycający! Warto było!




Jula u szczytu!

Nasz Sąsenim od koreańskiego też tam była :)


Zwycięska Sun na szczycie!



Przed wspinaniem się mieliśmy jeszcze energię :)

środa, 26 maja 2010

o rany...

W ogóle, to śmiesznie dzisiaj w pracy jest! Dostałam zadanie zapoznania się z nowym systemem pracy w firmie, który przygotował w zeszłym roku jakiś specjalista z Niemiec - więc jest po angielsku:) Dla mnie, osoby z zarządzanie nie ma za wiele nowości w tym ogromnym raporcie - ale coś tam jest nowego, więc notuję sobie, kiedyś się pewnie przyda!

Byłam dzisiaj na lunchu z dziewczynami - SU-HI oraz BI-HI, Kim poszła na jakieś szkolenie, i te 2 w ogóle nie mówią po angielsku, a ja po koreańsku, oprócz kilku zwrotów. Zachodzę, w wejściu uścisnęli mi dłoń ludzie z kampanii wyborczej (w przyszłą środę są wybory więc nie pracujemy!:)) a wcześniej już się z nimi witałam. Weszli do biura, więc przykuli moją uwagę, i jeden z 3, facet rzucił się do mnie z uściskiem dłoni i w ogóle zrobił zamieszanie, że mnie chyba już gdzieś widział:D:D:D Na stołówce, pani kucharka zatrzymała mnie, prosiła abym poczekała na dodatkową porcję smażonych jajek (zawsze je dostanę, ale z reguły ona je przynosi) nie do Końca zrozumiałam o co jej chodzi. Później, słabo mi szło wyjmowanie ości z ryby pałeczkami (koleżanki tak robiły, więc też tak chciałam:)) więc czuję się tutaj jak niepełnosprawna:) Poważnie, z reguły jestem smowystarczalna, ale tutaj tak się nie da! Jest tyle sytuacji, że stale ktoś musi mi pomagać:) Na szczęście mam trochę poczucia humoru, więc jakoś przetrwam!

Śniadanie

Wyobraźcie sobie, że już któryś raz, kiedy przychodzę rano do pracy,w trakcie rozmowy z Kim (zajmuje się mną oprócz Sanga w firmie) ona wskazuje mi drzwi do pokoju komferencyjnego. A tam, wszystkie 4 (w moim dziale pracują tylko 3 kobiety i ja) jemy śniadanie, przyniesione przez którąś z nich! Ja, z reguły rano jadam śniadania, ale po mimo mojego oświadczenia, że już jadłam, i tak idę jeść z nimi :) Cieszę się że tak jest, bo jest to miłe!

W ogóle, zauważyłam, że w Korei nie da się przetrwać bez pomocy Koreańczyków! Dzisiaj miałam kłopot z maszyną wydającą gorącą wodę, okazało się że powinnam przekręcić taką rączkę w inną stronę. Sama nie doszłabym do tego tak szybko! Jednak, potrzebujemy Koreańczyków, aby przetrwać w ich środowisku.

W ogóle widzę, że wszystko wraca powoli do normy (o ile można nazwać to normą:)) Sang zostaje w pracy, aż uda mu się wyjechać do Stanów. Oznacza to że nadal będzie mnie podwoził do pracy! Nadal niewiele robię w firmie. Nadal wszyscy traktują mnie bardzo dobrze:)

ps. Sang też lubi Kelly Clarkson - nowy song (dla mnie nowy:))

poniedziałek, 24 maja 2010

Wiadomość dnia

Dla mnie wiadomością dnia jest wiadomość o tym, że Sang odszedł z pracy.

Sang jest moim kolegą z pracy, który podwozi mnie rano do niej. Wczoraj dostałam od niego sms-a z pytaniem czy otrzymałam jakąś wiadomość z office, ale ja żadnej nie otrzymałam, więc dzisiaj rano poinformował mnie o swojej decyzji. Już tydzień nie pracuje i dzisiaj za darmo podwiózł mnie, najprawdopodobniej ostatni raz. Widać było, że ciężko mu było z tą decyzją, ale podjął ją!

Dla mnie ta wiadomość jest lekko szokująca, ale podziwiam go za to, co zrobił. Kiedy inni narzekają on zdecydował. Powiedział, że teraz będzie chodził do biblioteki, aby napisać nowe resume itp. A obecnie cieszy się wolnym czasem, dłużej śpi i był w Seulu na wycieczce:) Jest ode mnie 2 lata starszy i powiedział, że nie czuje się chyba gotowy być częścią tego społeczeństwa. Kilka osób już o tym mówiło. Wydaje mi się, że coś tu nie gra z tym społeczeństwem, i młodzi nieźle cierpią!

Nie wiem dlaczego, ale ta wiadomość obudziła we mnie to 'okropne' wrażenie, które często pojawia się w moim życiu:) że wszystko jest możliwe!

sobota, 22 maja 2010

śmiesznie

Dzisiaj Ewa powiedziała, że rozmawiała ze swoją mamą, która ostatnio była u weterynarza z ich nowym pieskiem - suczką - i lekarz stwierdził u niej, uwaga..... podwójne adhd! jeszcze się z czymś takim nie spotkałam:D:D:D

Z nowości, słucham nowej chińckiej piosenki podesłanej mi przez Dominikę!

Oraz byliśy w kinie na 'Rob in hood' :D i trochę się rozczarowałam - niewiele dało się zrozumieć z dialogów - akcent - i cały czas walczyli, niewiele było z takiego fajnego rob in hood-a. 5,5/10 - moja ocena.

piątek, 21 maja 2010

wow

Właśnie sobie uświadomiłam, że dzisiaj jest 21 maja, a 20 czerwca jedziemy z dziewczynami do Chin, i one już do Korei nie wrócą! Co oznacza, że został nam 1 miesiąc do spędzenia w Korei... smutne. Ledwo się zaaklimatyzowaliśmy, a już niedługo trzeba będzie się żegnać! Ja jeszcze wrócę do Korei na cały lipiec, aby skończyć praktykę.

A propos aklimatyzacji - dzisiaj kupiłam sobie taki wisiorek do telefonu, który jest różowym, dużym, gumowym królikiem! Dominika, kiedy to zobaczyła powiedziała 'jesteś Koreanką!' :D

Festiwal na campusie

Okazuje się że przez ostatnie 3 dni na naszym campusie był festiwal, z namiotami, muzyką i zabawami! Cały campus wypełnili ludzie, studenci, profesorowie, absolwenci, i inni:) Było świetnie, bo dla nas to oznaczało picie na świeżym powietrzu przez te 3 dni:) Studenci z wymiany (MY) mieli własny namiot w którym sprzedawaliśmy europejskie jedzenie i w którym były imprezy! Razem z grupą LPP Ewy, chodziliśmy do namiotów członków i tam imprezowaliśmy. Jednak, kuliminacja była wczoraj, kiedy wielka impreza skończyła się o 12 30 a my, w dobrych najstrojach, szukaliśmy kolejnej! Udaliśmy się do namiotu chińskiego, bo tam grała muzyka, z Ewą wybrałyśmy piosenkę Lady Gagi 'Poker Face' i wtedy, zaczęła się impreza trwająca może 15 minut! Ale, za to jaka! Na stołach! Otoczyli nas inni ('skośni' - w naszym slangu) i bawiliśmy się jak szaleni, aż do momentu kiedy jeden ze stołów się przewrócił:) Nikomu nic się nie stało, ale trzeba było skończyć.

Na koniec dnia musieliśmy, w jakiś sposób, wejść do akademika, bo o 12 30 akademik jest zamykany, a okno przez które do taj pory wchodziliśmy zostało zabite, po innej imprezie:) Musieliśmy wchodzić taką małą dziurą przez którą podawane są rzeczy, ale o dziwo, ja też sie zmieściłam! Niebywałe! Wszyscy weszliśmy!

Super, super!

środa, 19 maja 2010

Tajlandia

Oczywiście przed wyjazdem byliśmy podekscytowani:) Później, kiedy się okazało że pocztówki nie kłamią, i takie plaże naprawdę istnieją - jeszcze bardziej!

Tajlandia była świetna. W sumie zwiedziliśmy 3 wyspy: Pkuket, Phi Pji Island i Koh Tao Island. Pojechaliśmy w 11 osób, ale na Phi Phi rozdzieliliśmy się. 5 z nas kupiła też bilety powrotne na 2 dni później niż reszta i w tej 5 byłam ja, dlatego mieliśmy dodatkowe 2 dni na zwiedzanie. Razem z Karoliną pojechałyśmy na Koh Tao, dziewczyny w tym czasie do Bankoku, bo chciały zwiedzić miasto, a Niemcy z Marysią i Konradem do praku narodowego gdzieś na południu - nie chcieli zwiedzać Bankoku, bali się panującej tam sytuacji. Spotkaliśmy się w Bankoku, w sobotę rano, bo zabookowaliśmy ten sam hotel: Rikka Inn. Super było się zobaczyć przed wyjazdem:)



Phi Phi Island - wrażenie super!

Maya beach - najpiękniejsza!

W Koh Tao dostałyśmy lepszy pokój, za to, że nie odpowiedzieli na naszą rezerwację na zwykły pokój!

Plaża na Kho Tao - wcześniej znalazłam sobie takie zdjęcia w internecie i ustawiłam jako tapetę, teraz mam własne!


Tajladnia przeszła moje oczekiwania, i cieszyłam się że nie pojechałam zwiedzać ją sama, ale z fajną grupą ludzi! Minusem było temperatura, powyżej 40 stopni! Pociliśmy się jak opętani:) Ja nosiłam ręcznik w torbie:) Oprócz tego dostałam jakiegoś uczulenia od słońca chyba - tak pan w aptece powiedział - Karolina też i Ewa. Ale już wszystko dobrze. Pomogła mi przywieziona z Polski maść, inne leki działają słabo.

Aby podsumować, 10 dni podczas których odpoczywaliśmy, mogę powiedzieć, że robiłam rzeczy jakich przedtem jeszcze nigdy nie! Razem z Marysią wyliczyłyśmy, że:

1. Snoorkling - 1 raz w życiu - super!
2. Noc na ferry - do przetrwania, ale kołysło na maksa!
3. Sztorm na małej łodzi - wow!
4. Kąpiel w oceanie indyjskim
5. itp. itp. masa rzeczy od jedzenia po picie :)

Basen




Mieszkając na Phuket mieliśmy do dyspozycji basen, w którym kilka razy dziennie pływaliśmy. Karolina nakręciła śmiesszny filmik, wrzycam go:) Oraz kilka zdjęć!





Sztorm

Wracając z plaży Maya beach gdzie kręcono film The beach z Leonardo zaskoczył nas sztorm:) było strasznie, już myślałam że zginiemy jak inni bezmyślini turyści o których się gdzieś tam słyszy, ale udało się nam ujść cało:) filmik!

Jedzenie w Tajlandii

Kilka zdjęć, ale od razu zaznaczę że dużo lepsze niż w korei:) chociaż to koreańskie już polubuiłam!


ryż z krewetkami - pyszna sprawa:)

warzywa z kurczakiem - też pyszna!








warzywa z kurczakiem w łagodnym sosie:)


sok z kokosa za 40 batów = 4zł bardzo dobry chociaż nie wszystkim smakował:) mi tak!


Zakład z Markusem że zje łyżeczkę czeronej papryki o 150 batów czyli 15 zł :) ale wygrał!


wtorek, 18 maja 2010

Powrót :)

Kochani, dzisiaj wróciłam z Tajlandii, znaczy wróciliśmy! Było super! Fantastyczne wakacje:) Jutro kilka tematycznych postów plus zdjęcia, jak uda mi się pozgrywać od wszystkich:)

czwartek, 6 maja 2010

12 15!

Dzisiaj o 12 15 wyjeżdżamy do Tajlandii!!! 10 osób plus Karolina z Seulu! 3 Niemców i 8 Polaków. Relacja możliwe, że w trakcie, lub napewno po powrocie:) 10 dni bez zajęć i praktyki - wow!

Szinia

Jest koleżanką mojej Buddy, chyba już o niej wspominałam. W kolejnym semestrze przyjeżdża do Polski z programem SAIPEKS!

Ale, dlaczego o niej?

Mamy opłacony akademik do 19 czerwca, później już nie możemy mieszkać, lub jeśli chcemy to musimy zapłacić 300 000 wonów za cały okres wakacji, bo nie da się podzielić faktury (jedna z zasad koreańskich, nie do przeskoczenia:)) więc rozmawiając z kolegą Davorem (Słownia) pomyśleliśmy że trzeba coś innego wymyślić - bo on i ja zostajemy jako jedyni international na wakacje, bo musimy kończyć praktykę w lipcu. Więc napisałam smsa do Szini, bo wiem że mieszka w Geongsan, blisko bramy głównej, czy nie zna kogoś kto chciałby wynająć mi pokój na 1 miesiąc? A ona odpisując zaproponowała abym, jeśli nie mam nic przeciw, mieszkała z nią! Nie wiem jeszcze jak wygląda to mieszkanie. Przypuszczam, że kawalerka, ale i tak to lepsze niż akademik:) Chociaż warunki są bardzo dobre, chodzi o pieniądze, jaki sens płacić 300 tys. kiedy mogę dużo mniej! Cieszę się:)

Pusan

Sorki, całkowicie zapomniałam pisać!

Aktualizacja.

5 maj, to dzień dziecka w Korei, więc jest wolne, ale nie dla dzieciaków z liceum czy podstawówki (tragedia!) dla wszystkich innych. Więc razem z Ewy LPP grupą wybraliśmy się z Dominiką do Pusan, 2 co do wielkości miasto w Korei, leży nad morzem, więc warto zobaczyć! Wycieczka super, Ewy grupa jest świetna, normalni Koreańczycy, śmieszni, nastawieni miło do nas, itp.

Wyjechaliśmy 4 maja wieczorem o 20 30, i po 1 godz 40 min już w Pusan, w hotelu z 2 pokojami, kuchnią i bez krzeseł :) - tak jak na MT. Fajnie jest spać na podłodze, ale dziwnie bo nie ma na czym usiąść:) Zrobiliśmy zakupy, rozpiliśmy trochę soju, było śmjiesznie, ale nie udało nam się ich upić aż tak bardzo, bo każdy z nich zna własną granicę:) Później do klubu za 15 tys wejście a w tym 1 drink:) Techno - ale świetne miksy! Wybawiliśmy się:) Koreańczycy mniej, ale starali się, szybko się męczyli, ale starali się! Później bieganie po plaży i powrót do hotelu. 5 godzin snu i w drogę do świątyni, a poźniej na Busan international motor show! Świątynia piękna, położona na skałach nad morzem. Rewelacja! Motor show - ciekawe, samochody przyszłości - świetne!

Powrót na 19 00 5 maja. Zmęczona, ale szczęśliwe!

Kilka zdjęć obrazujących!


Chociaż nie widać mojej twarzy, to ja, i mój samochód w przyszłości marki Samsung!


Mój ulubiony folklor! - poważnie.


Kolejny śmiejący się budda:) i dziewczyny, ja robiłam zdjęcie, ale nie wiem gdzie one się patrzyły???:D:D:D



Lansujemy się z Dominiką:)


Jak wspomniałam, świetny widok bo świątynia zbudowana jest na skałach!


Sona - podobno jest Koreańską mną:) - śmieje się z niczego:D było głośno!


Standardowe już zdjęcia na plaży:) Pamiętacie wcześniejsze??? hehehe:D


Nasz kierowca -Shi Ju - jechaliśmy 7 osobowym samochodem jego mamy:)


W hotelu wieczorem przed wyjściem do klubu.