Łączna liczba wyświetleń

środa, 28 kwietnia 2010

Emergency situation

Ale opcja, dzisiaj w moim dziale sprzedaży w którym mam praktykę jest kolejna sytuacja kryzysowa:) każdy biega i załatwia jakieś sprawy, a okazuje się że jeden z klientów odrzucił zaproponowany projekt więc wszyscy muszą w krótszym czasie stworzyć nowy lub wnieść znaczące poprawki. Podobno masa pracy:)Co to dla mnie oznacza? Osoba która ma się mną zajmować ma inne pilniejsze zajęcie. Ja - robię prezentację na politykę monetarną:)

A propos tych zajęć, to jak wspominałam, muszę się na nie uczyć, ale lubię to robić. Poruszamy tematy, które już znam, ale w odniesieniu globalnym. Przeszukuję internet i dowiaduję się kolejnych, nowych dla mnie rzeczy:) W ogóle, myślę sobie, że plusem z mojej praktyki jest to, że muszę rano wstawać i że spędzam sporo czasu przed komputerem, co daje mi możliwość przeczytania wiadomości z kraju i ze świata i dowiedzenia się czegoś więcej na tematy, na które się natykam. Poza tym, miło jest wiedzieć, że nie muszę się spieszyć:)

Bardziej martwi mnie perspektywa spędzenia tutaj 3 tygodniu lipca i pracy każdego dnia! Nie będę już miała projektów do zrobienie, więc będę musiała sama wymyślać sobie zadania:)

Ps. pani sprzątaczka strasznie mnie chyba lubi - za każdym razem jak przechodzi obok mnie uśmiecha się znacznie - a przechodzi co kilka minut! Szaleństwo:) Ciekawe po jakim czasie wszyscy się do mojej obecności już przyzwyczają???

wtorek, 27 kwietnia 2010

Day by day

Już po mid-termach, więc wszystko wraca do normy. Moja Jandzia na 19 00 wychodzi na dodatkowe zajęcia z koreańskiego, my chodzimy na bębny i teraz paralotnię, no i na zajęcia. Pozostała mi jeszcze tylko do napisania prezentacja na politykę monetarną Korei, która wcale nie jest prosta, bo muszę sama zdobyć dane i je zaprezentować. W ogóle gość podchodzi strasznie poważnie do tych zajęć, więc niestety muszę się uczyć! Na szczęście gość od historii nie podchodzi poważnie, nie aż tak, więc są szanse na dobrą ocenę:) Zastanawiam się jedynie jak nasza sąsenim od koreańskiego będzie oceniała? Obstawiam, że faceci będą mieli A a dziewczyny B:) Mówię to wszystko, nie żaby jakoś szczególnie zależało mi na ocenach, ale obiecałam coś dziewczynom, więc muszę walczyć o stypendium naukowe, aby obietnicy dotrzymać!

Poniżej zdjęcia z naszej niedzielnej wycieczki z Dominiką po Daegu


w kinie 4D - zimowy rollen coster - wytrząsło nas na maksa!


zdjęcie wydaje mi się śmieszne^^

ciasteczka na wagę - smaczne i dokonała jako przekąska do piwa:)


japośki przysmak, Dominika znalazła:) w naleśniki z różnymi zawartościami - pyszne, chociaż za dużo bitej śmietany, jak dla mnie:)



można znaleźć tu kilka oryginalnych sklepików z ręcznie robionymi rzeczami, z ubraniami i dodatkami itp. ceny są porównywalne jak w normalnych sklepach, a rzeczy piękne:)

sobota, 24 kwietnia 2010

Notka

Przeczytałam na blogu hanny bakuły: "jak jest miło, nie wolno przerywać, bo się nie powtórzy" - myślę, że to dobra rada:) Tak podobno mówiła jej babcia.

Wolontariat z pracy

Dzisiaj tj. w sobotę rano, pojechałam razem z 7 innych osób do domu opieki nad dziećmi upośledzonymi umysłowo i częściowo ruchowo. Ośrodek prowadzą jakieś siostry - katoliczki. Okazuje się że moja firma w ramach polityki przyjaznej ludziom:) 2 razy na miesiąc, zawsze w soboty, wysyła pracowników na wolontariat do tego miejsca. Jest 8 grup po około 7-8 osób. Dzisiaj byłam z grupą nr 4. Przez 2,5 godz, naszego pobytu sprzątaliśmy stołówkę.

Śmiesznie było, dlatego że:

1. oczywiście jak w każdej grupie była też starszyzna, na którą musieliśmy czekać, przyjechała spóźniona:)
2. jeden gość, około 40, jakiś szef czegoś tam, był strasznie śmieszny
3. 2 młodych gości mówiło po angielsku, więc rozmawiałam z nimi, ale były też 2 dziewczyny i one chciały abym spędzała czas z nimi, ale one nie mówiły po angielsku - masa śmiechu z całości:)
4. pracę skończyliśmy po 30 min, no bo 8 osób a stołówka i tak była czysta, i nie za duża, więc co chwila była przerwa na papierosa i opalanie się na werandzie:)


Cieszę się, że poszłam na to, bo zobaczyłam, że ci ludzie są normalni, tylko w pracy są tacy spięci:) I dzieciaki były takie radosne. Patrzenie na nie jak chodzą, same, bez niczyjej pomocy sprawiało radość:) Siostry, bardzo przyjazne!

Pogoda dzisiaj jest śliczna, więc miło było pochodzić po terenie ośrodka!

W ogóle doszłam do wniosku, że nie wierzę, że tutaj jestem, a ta moja praca to już w ogóle jakaś abstrakcja! Jestem jedyną białą pośród 300 pracowników! Gdzie kobiet jest około 20! Ale wszyscy są dla mnie mili i chcą pogadać, uśmiechają się i się kłaniają:) W ogóle jestem zaskoczona, że udaje mi się tutaj przetrwać, i że mi nie przeszkadza całość. Bo jednak, kiedy ktoś do ciebie mówi coś, a ty nie rozumiesz, to nie jest komfortowa sytuacja:) A takie mam co 10 minut, średnio w ciągu dnia:) Więc, jak zawsze uśmiechanie się pomagało mi w życiu, to teraz ratuje mi życie:)

O rany, co ja tutaj robię???:D:D:D

W ogóle fajny dzisiaj dzień jest!!!

środa, 21 kwietnia 2010

Praktyka - kolejne dni

A propos pracy, dzisiaj jestem w innym dziale i przez kolejny tydzień też tutaj będę. Dział HR połączony a obok księgowości. Do południa pracowałam w księgowści, po lunchu w HR. W księgowości zajmowała się mną fajna dziewczyna która dobrze mówi po angielsku, ale kiedy zadaję jej pytania to nie rozumie, jednak słownictwo z zakresu jej pracy ma świetnie opanowane. Moja firma ma fabrykę w USA i oprócz tego exportuje z Korei jakieś części do USA, więc ona też koresponduje po angielsku (stąd słownictwo:)).

HR - dziwnie, jeszcze nic nie robiłam, czekam aż gość który się mną ma zajmować skońćzy swoją pracę. Ta jednak mu nie idzie:) Jest trochę chory, śpi po 4 godziny dziennie i jeszcze jacyś goście nad nim stoją, łącznie z szefem departamentu! :) Biedny jest, szkoda mi go bo jest bardzo sympatyczny:)

W ogóle muszę stwierdzić, że na tym piętrze jest jakaś bardziej spięta atmosfera. Nikomu też nie zdarza się śmiać. Jednak, tutaj dali mi moje własne biurko, więc chciałabym powiedzieć, że mnie kupili:) ale, jednak ten stres w powietrzu jest gorszy niż brak własnego biurka:)

ps. dostałam dzisiaj kolejną kurtkę pracowniczą! - mam już cały strój do pracy w fabryce a teraz jeszcze firmową kurtkę~! Wtapiam się w otoczenie i już prawie wyglądam jak koleżanki koreanki! Ta sama kurtka, czarne włosy, jeansy i te kapcie w których człowiek chodzi jak 'łajza' (śmieszne słowo ostatnimi czasy:))

pozdro 600 i trzymajcie kciuki abym nauczyła się na egzamin z historii:)

Nowa muzyka

Jadc dzisiaj do pracy z Sangiem słuchaliśmy fajnej muzyki - Lily Allen, ponieważ on ją bardzo lubi:) Mi też się podoba! Siedzą więc w pracy i zapuszczam kolejne kawałki:)

np. TO - śmiechowe:)

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

k-pop

o.k. udało mi się zdobyć kilka informacji o k-pop ie, przez przypadek, od jednej z moich chińskich współlokatorek od Fuliu. Informacje są takie:

1. Dla dziewczyn

a) ss501 (od nich zacznę bo ich najbardziej lubię:)) potocznie nazywani 'dabul esy' :) piosenka z mojej ulubionej dramy, zwróćcie uwagę jak bardzo są doskonali! (operacje plastyczne:))
b) super juniors - koreański skład 14 gości, raczej dla nastolatków (mój Sang tak twierdzi:))
c) super juniors M. - chiński, z 4 koreańczyków w sumie 9 gości - piosenka jest ulubioną mojej Jandzi:)

2. Dla facetów

a) nie znam nazwy ale kilka osób się zachwyca piosenką:)
b) wonder girls - bardzo mi się podoba i naszym Filipinkom
c) girls generation - wszyscy je uwielbiają, ostatnio usłyszałam, że jedna z nich zrobiła jakąś nową pozę do zdjęcia i teraz wszyscy tak pozują, bo chłopakom się podoba (wzbogacają korean style:))


Jedno trzeba im przyznać - wszyscy potrafią fajnie tańczyć!

niedziela, 18 kwietnia 2010

Promocja naszego uniwersytetu

Zobaczcie jak wygląda klip promujący Yeungnam University - chłopaki wdrażają taki plan, który się nazywa Glocal Initiative - i który ma doprowadzić do tego że w przeciągu 10 lat będzie on w 100 najlepszych uniwersytetów na świecie!

Stołówka wiosną

W zdjęciach od Marysi:)



ciekawe jest to, że ten drewniany płotek z lewej i prawej to jest miejsce na parasolki! kiedy pada, a zdarza się to około 2, 3 dni w tygodniu, idąc na stołówkę można zostawić sobie na zewnątrz swoją mokrą parasolkę!


widać wyrażniej płotek z lewej

Jedzenie quick review

Tym razem w zdjęciach:)


herbata zielona z mlekiem, smakowała jak algi - nie polecamy - chociaż ciekawe doświadczenie:) - którą zamówiła Dominika, a ja zręcznie wylałam ją jej na kolana! Jeszcze raz, Dominiko przepraszam:)


ryż na słodko plus kurczak do tego - pyszne, normalne:)


w akademiku zakaz gotowanie, ale my kupiłyśmy toster, ratujemy się:)


kawałki kurczaka z makaronem sojowym (chyba) z warzywami w bardzo pikantnym sosie! - wygląda nieciekawie, smakuje pysznie, chociaż pali, pali, pali!

Najgorzej wydane 10 000 wonów - zupa z kurczakiem w środku, a w kurczaku ryż:) - całość bez żadnej przyprawy! - tragedia:) a zarazem ciekawe doświadczenie!

nie muszę przedstawiać - są tutaj chyba 3 rodzaje koreańskiego piwa, plus inne importowane - te koreańskie smakiem podobne do polskiego tyskiego (chyba:))

popularne i dobre - barbeque, boczek smażony i cięty na kawałki za pomocą nożyczek, z sałatą i dodatkami:)

standardowy posiłek na stołówce, ryż z zupą plus dodatki:)


europejski posiłek na stołówce - raz na 2 tygodnie na lunch jemy coś europejskiego, czyli nie pikantne i z sałatą:)


placek ryżowy, z rodzynkami, słodki, nawet o.k. - chociaż przeraża ile rzyczy można zrobić z ryżu:)

egzaminy...

Zaczęłam czuć presję! Wszyscy dookoła uczą się jak szaleni. Mam na myśli Koreańczyków i Chińczyków:) Więc dzisiaj, zaraz po przebudzeniu się, udałam się do kawiarni, aby się pouczyć! Miejsce strasznie fajne. Dobra muzyka, jazzowa, ciekawi ludzie, ładny zapach kawy:) dobre miejsce do nauki, jutro też zamierzam iść!

Refleksje z kawiarni:
1. Koreańczycy lubią wychodzić na kawę - w okolicy uniwerku jest około 10 różnych kawiarni, prawie jedna obok drugiej, i zawsze w nich ktoś jest.
2. Najczęściej zamawianą kawą jest americano - latem zimna americano:)- jest najtańsza.

Z innej beczki, byłyśmy z Dominiką w outlecie niedaleko campusu i akurat leciała fajna muzyka! Usher!

Tak, że teraz cały czas słucham jednej piosenki:)

sobota, 17 kwietnia 2010

Buddyzm

Według wikipedii w Południowej Korei 22,8% ludności wyznaje buddyzm:) Jednak, kiedy pytam studentów koreańskich (czasami o tym rozmawiamy) w co wierzą, odpowiadają "że w siebie samych" - śmiesznie.

Osobiście, pierwszy raz spotkałam się z wyznawcami buddyzmu właśnie tutaj w Korei! Co jakiś czas też jeździmy zwiedzać kolejne świątynie buddyjskie, oglądamy różne posągi buddy. Moim ulubionym jest śmiejący się budda. Znalazłyśmy takiego w Seulu:)

Zamieszczam też filmik który nakręciła Mery, abyście mogli zobaczyć (przypuszczam, że część z was już widziała:)) jak wygląda modlitwa w wykonaniu buddystów.



Trochę śmieszy mnie ta modlitwa, ale też pokazuje jak wytrwałymi wyznawcami są buddyści. Filmik zrobiony został na górze do której wiodło ponad 1000 schodów. Osobiście dotarłam tam resztkami sił, a ci ludzie, jeszcze mieli siły aby modlić się, czyli aby klękać i wstawać przez kilkanaście minut!


Śmiejący się Budda w Seulu!

W Seulu widzieliśmy też sklepy z ubraniami dla mnichów buddyjskich. Co ciekawe purpurowe szaty noszą mnisi tybetańscy. Ci koreańscy noszą szare.

piątek, 16 kwietnia 2010

'bilard'

Wczoraj wieczorem, niewinnie wyszliśmy zagrać w bilard z Marysią, Alkiem a później dołączyła do nas Doma. Idąc na grę przez pole ryżowe wypiliśmy trochę soju, ale mimo to nieźle nam szło! Później, jak to zwykle bywa, żal było wracać do aka, więc poszliśmy do Molli na małe co nieco, a później do biblioteki głównej zobaczyć jak się Koreańczycy uczą. Był to zły pomysł:) Zrobiliśmy małe zamieszanie, niektórzy z nas nie chcieli wracać:) Ale ostatecznie wróciliśmy około 4 00 nad ranem. Na szczęście AK był otwarty, jako że wszyscy się uczą w nocy w tym kraju! Dla nas to dobrze:)

Zdjęcia są prześmieszne! Ciekawe wyjście:) Jednak, dzisiaj rano obudziłam się z poczuciem 'wstydu', bo wiem że networking tutaj działa, a bibliotece na pewno byli znajomi znajomych:)



to już po powrocie do Aka u Alka w apartamencie, ja już się przebrałam:)




włożyliśmy Marysię do pudełka przed drzwiami Aka - super śmiesznie!


w bibliotece, Alek założył kocyk którym można się przykryć podczas nauki:)





środa, 14 kwietnia 2010

Złe wieści, dla mnie...

Dzisiaj mój kolega z pracy Sang, powiedział mi, że w połowie maja wyjeżdża do pracy do USA. W Alabamie nasza firma ma fabrykę, więc on będzie tam pracował. Razem z nim jadą 3-4 osoby z innych działów.

Są to złe wieści z 2 powodów:
1. Nie wiem kto będzie mnie podwoził do pracy, bo Sang mnie podwozi,
2. Jakiż żal, Sang jest najfajniejszy i mam z nim najlepszy kontakt, żal, żal...

Dla niego są to dobre wieści, wspominał, że marzy o wyjeździe do stanów. Na razie chciałby zostać tam na 3-4 miesiące, zobaczy czy mu się spodoba, i możliwe że już nie wróci do Korei.

Jednak, wiele osób goni swoje marzenia! hmhhhmy :)

wtorek, 13 kwietnia 2010

Ciągłość

Pewne rzeczy są niezmienne. Słucham także tego i czytam R. Grzelę :)

A, Kasi - Maryli ręka nadal śmieszy:)

Wielka woda


Trzeba mi wielkiej wody,
tej dobrej i tej złej,
na wszystkie moje pogody,
niepogody duszy mej,
trzeba mi wielkiej drogi
wśród wiecznie młodych bzów,
na wszystkie moje złe bogi
niebogi z moich snów.

Oceanów mrukliwych
i strumieni życzliwych,
piachów siebie niepewnych
i opowieści rzewnych,
drogi biało-srebrzystej,
dróżki nieuroczystej,
czarnych głębin niepewnych
i ptasich rozmów śpiewnych.

I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
i gdzie muzyka gra, muzyka gra,
nie daj mi, Boże, broń Boże skosztować
tak zwanej życiowej mądrości,
dopóki życie trwa, póki życie trwa.

Trzeba mi wielkiej wody,
tej dobrej i tej złej,
na wszystkie moje pogody,
niepogody duszy mej -
trzeba mi wielkiej psoty,
trzeba mi psoty, hej!
na wszystkie moje tęsknoty,
ochoty duszy mej,
wielkich wypraw pod Kraków,
nocnych rozmów rodaków,
wysokonogich lasów
i bardzo dużo czasu.

I tylko taką mnie ścieżką poprowadź,
gdzie śmieją się śmiechy w ciemności
i gdzie muzyka gra, muzyka gra,
nie daj mi, Boże, broń Boże skosztować
tak zwanej życiowej mądrości,
dopóki życie trwa, póki życie trwa.

I tylko taką mnie ścieżką poprowadź...:)

poniedziałek, 12 kwietnia 2010

Ciekawey weekend i poniedziałek...

Weekend był ciekawy! Po naszej prezentacji na historii poszłyśmy z Dominiką do fajnego, taniego miejsca, które pokazała Dominice jej buddy. Piłyśmy gulmag = maggoli+miód = pyszne! W piątek, miałam spotkanie z buddy, udane. Później filharmonia, lepsza niż poprzednio i też za darmo. Wyjście do fajnego baru. Sobota - festiwal wiśni na campusie, ciekawy dzień! Niedziela - wycieczka w góry do kolejnej świątyni buddyjskiej - ponad tysiąc schodów; dobry lunch z profesorami.

A dzisiaj poniedziałek, ja w pracy, w fabryce - było ciekawie, ale momentami nudnawo, mój przełożony, cały czas prosił mnie bym pracowała wolniej:) Teraz o 13 00 ma być spotkanie działu. Na razie się nudzę, ale lubię się nudzić!


Budda z czapką - spełnia życzenia o zdane egzaminy!


niekończące się schody w górę!

niedziela, 11 kwietnia 2010

Trpochę o ubraniach

Na razie tyle, ale będę aktualizowała!






piątek, 9 kwietnia 2010

Kawa z moją buddy


pierwsza z lewej to moja buddy:)

Na dzisiaj na 15 00 byłam umówiona z moją buddy na kawę, a przy okazji miałyśmy porobić kilka zdjęć do jej raportu:) Poszłam z Marysią, ona przyszła ze swoją najlepszą przyjaciółką - która co ciekawe chce jechać na SAIPEKSA do Polski! Okazało się, że obie są strasznie fajne! Umówiłyśmy się na za tydzień oraz jutro na festiwalu wiśni:)

Podsumowanie:
Warto jest poznawać ludzi bliżej!

Mickey Mouse University

O.K. to już ostatni dzisiaj post:) Muszę to opisać. Wyobraźcie sobie, że Chińczycy w ogóle nie rozumieją aluzji. Taki mały fakt wyszedł dzisiaj na zajęciach przed naszą prezentacją z historii:) Razem z Dominiką kupiłyśmy sobie takie same koszulki (t-shirty) z myszką miki. Postanowiłyśmy założyć je na prezentację, na szczęście. Przed prezentacją podchodzi do nas Izabella (Chinka, świetnie mówi po angielsku, bardzo miła i normalna) i pyta się, czy to są studenckie uniformy? Zaskoczył nas pytanie, bo to są T-shirty. Dominika żartując odpowiedziała 'tak z Polski', ja zaczęłam się śmiać, ona kontynuowała temat: - z jakiego uniwersytetu? Dominika: 'z Mickey Mouse University', ja przytakuję, ale sę śmieję, na co Izabella: - jeszcze nigdy nie spotkałam się z takimi uniformami!. Po czym Dominika mówi, że to żart, ale ona popatrzyła na nas i sobie poszła, zostawiając nas w przeświadczeniu, że uwierzyła w M.M.U.! Niebywałe, po prostu nie zrozumiała żartu:) Mamy 2 koncepcje:

1. Nie rozumieją aluzji
2. Nie przypuszczają, że można świadomie kupić sobie takie same bluzki, jeśli bluzka jest taka sama, to tylko ta od uniformu szkolnego.

Jeśli ktoś zna rozwiązanie, niech napisze:) Umieram z ciekawości!

Korean architecture

Robiłyśmy dzisiaj z Dominiką prezentację na zajęcia z historii Korei:) Miałyśmy na to miesiąc, każdego dnia odkładałyśmy wszystko na jutro, każde spotkanie przegadywałyśmy słuchając naszej serialowej muzyki:) Ale dzisiaj przypadał dzień prezentacji. Wczoraj, dodatkowo piliśmy z Ewy grupą LPP. Ale dzisiaj, po przebudzeniu się i lunchu, zrobiłyśmy prezentacje! Marnie man poszła, trudne nazwy i nie do końca sprawdzone informacje, które mówiłyśmy- no nic, ale zrobiłyśmy to. Pokarzę Wam, jak wygląda tradycyjna architektura Korei, na przykładzie świątyni Pusok-sa w Yongju. Zdjęcia obrazują to.







czwartek, 8 kwietnia 2010

Czy jesteś głupi?

To ciekawe, słabo idzie nam nauka koreańskiego, fakt też nie za wiele czasu na nauce nie spędzamy, ale to też nie jest łatwy język, dla nas:) Dzisiaj na zajęciach uczyliśmy się zwrotów: - czy masz parasol? -tak, mam; - nie, nie mam; - czyja to książka? - to Henryka książka. Z tymi zwrotami właśnie łączą się 2 śmieszne historie.

1. Sąsenim mówi nam jak po koreańsku jest książka, po czym pyta się Gevina 'czy masz kasiążkę', ale on nie zrozumiał (nie słuchał) więc sąsenim zapytała 'czy jesteś głupi?' (znamy ten zwrot, ponieważ używa go często w stosunku do nas:)), na co Gevin bez zastanowienia powiedział 'tak' :) Szczerze, myślę, że trochę złościmy naszą śmieszną sąsenim nie rozumiejąc nic:) a, że nie może nam nic zrobić, obraża (poniża nas:)) ale nam to nie przeszkadza:) my też jesteśmy z innej kultury:) - Gevin jest super śmieszny!

2. Sąsenim wymyśliła że zadajemy sobie te pytania w parach, ale zanim w parach, to ona zapyta kilka osób:) Kogo? Alek. Jakie pytanie? Czy masz dziewczynę? :D:D:D Po czym mieliśmy zadawać pytania sąsenim, jakie? Czy masz chłopaka? Czy masz męża? I najfajniejsze: Czy sąsenim jest ładna? :D:D:D Dodam, że masa śmiechu. Myślę, że ona nas nie zaskoczy już niczym.

środa, 7 kwietnia 2010

Koreańczycy

Dzisiaj jestem w pracy, ale okazuje się że nic nie mam do pracy, jako że dziewczyna która układa grafik pracy dla mnie dzisiaj dopiero go skończyła. A na dzisiaj nic nie przewidziała - wybaczam, cieszy mnie to nawet, miałam czas na poszperanie w internecie:)

Co więcej muszę podzielić się pewną refleksją, oglądam właśnie ten teledysk - piosenka do mojego serialu którą wykonuje m.in. jeden z głównych aktorów - jest piosenkarzem w zespole SS501, (ta nazwa w Polsce na pewno by się nie przyjęła:)) i świetnie tańczy, on i inni z teledysku! Właśnie skojarzyłam fakty i wyszło mi, że jeżeli jakiś Koreańczyk coś robi i traktuje to jako hobby to jest w tym bardzo dobry! Wydaje mi się, że Chińczycy nie mają zainteresować (oprócz nauki i kosmetyków i ubrań - w przypadku dziewczyn - co jest nawet zrozumiałe:))Koreańczycy też każdą wolną chwilę poświęcają na naukę. Pytanie o hobby nie pada nigdy w rozmowie, na pewno nie na 1 czy 2 spotkaniu:) co oznacza, że jest ono dla nich nie istotne! Ale, chodzimy do klubu bębniarskiego oraz także na paralotnię (od 26 kwietnia) i da się zauważyć, że członkowie klubów są bardzo dobrzy! Oznacza to, że ćwiczą już od dzieciństwa! Czyli, jeśli ktoś z nich powie, że jego hobby to np. bilard - oznacza to, że w bilard jest bardzo dobry! :)

Podsumowanie:
Kiedy poświęcamy się jednej rzeczy, stajemy się specjalistami!

Ps. ten post chyba nie ma sensu:D:D:D o rany! ale mam nadzieję, że rozumiecie to co chciałam przekazać? :D

wtorek, 6 kwietnia 2010

Bilety do Tajlandii

Dzisiaj kupiliśmy bilety do Tajlandii, do Bangkoku z Seulu:) Lecimy w 11 osób, 6 polskich dziewczyn, Konrad, 3 Niemców oraz Davor z Macedonii. Lecimy liniami Thai airlines, za 454 000 wonów za osobę w obie strony, co daje około 1140zł - nie za tanio, ale spoko. Wyszło śmiesznie, bo kupowaliśmy trójkami i kiedy Konrad kupował bilety były już o 100zł droższe, dlatego Ja, Konrad, Marysia i Henryk wracamy 17 a reszta 15 maja. Możliwe że zahaczymy na 2-3 dni Kambodżę!

Mam jedynie nadzieję, że dostanę wolne w pracy:)

Mokry poniedziałek



Nie było mnie w akademiku dzisiaj prawie cały dzień i zupełnie zapomniałam, że dzisiaj to śmigus-dyngus! Wieczorem, po spotkaniu i także niektórzy przed spotkaniem w sprawie naszego wyjazdu do Tajlandii, oblewali się wodą! Ale jazda! Teraz podłogi na każdym z pięter są mokre, łącznie ze ścianami! Super zabawa! Jeszcze nigdy nie byłam tak mokra, druga Ewa wyszła tylko na chwilę i od razu zaatakował ją Konrad! Śmiesznie, Mery ścigała Henryka, my polowałyśmy na Konrada, ale ciężko bo on biega szybciej:) Upadłam na korytarzu, bo biegłam w klapkach, Mery cała mokra, nawet Viviane i Yuichi się przyłączyli!

Myślę, że jednak dostaniemy jakieś ujemne punkty za to :) ale w ogóle śmieszna opcja można odpracowaywać ujemne punkty, np. na stołówce pilnując studentów! Chciałabym to zrobić!

Pierwszy dzień

Dzisiaj pierwszy raz byłam w mojej pracy! Trochę się stresowałam, ale wszystko było dobrze:) 6 osób z 15 mówi po angielsku, co jest super, bo z tego co słyszałam w innych firmach zdarza się że tylko 1 osoba mówi po angielsku. Na razie nie mam swojego biurka ani komputera, mam przynosić własny, a siedzę w pokoju konferencyjnym, mniejszym bo większy jest zajęty, z reguły:) ale pomyślą nade mną, możliwe że coś mi wydzielą:) W ogóle, jak się tylko wchodzi do biura to od razu, po ustawieniu biurek widać hierarchię! A dla mnie w niej nie ma miejsca, więc rozumiem ich! Zobaczymy jak to dalej będzie wyglądało, na chwilę obecną myślę, że zapowiada się ciekawie. Jestem w dziale reaserch-u, na który składają się 3 team-y: design (ludzie projektują nowe części), negocjowania cen i kosztów. Ja jestem w tym od negocjowania cen! aaa, Moja firma nazywa się A JIN i zajmuje się produkcją części do samochodów, plus produkcją DVR - do samochodów oraz czarnych skrzynek - innowacja, też do samochodów m.in. Hyundai- a. Mają kilka fabryk, ja jestem w tej w Korei w AJIN. Ich motto 'to be the bet in the world'- a ten CEO podobno wyprowadził firmę z bankructwa i ich prognozy są rewelacyjne. Cóż, specyficzny człowiek, ale podobno pracuje do 3 nad ranek!

W tę sobotę idę z pracownikami jako wolontariusz do domu dziecka! dla nich jest to obowiązek, dla mnie wolontariat! Możliwe, że będę też pracowała w co 2 sobotę, tak jak oni, chcę wyrobić więcej godzin i szybciej skończyć, lub mieć dłuższy urlop! Ciekawe, czy się uda:)

Jeśli jesteście ciekawi moich jednodniowych obserwacji to:
1.Mieć zawsze przy sobie notes,
2. Nosić czyste skarpetki - wchodząc do biura wszyscy mieniają buty i zakładają klapki:)
3. Mieć co czytać - to dla mnie, kiedy są przestoje w pracy (oni wydaje mi się, że każdą czynność wykonują powoli, więc jeśli ktoś mi powie 'zaraz ci to przyniosę' oznacza to 'poczekaj 10-15 min na to' - trzeba mieć co robić w tym czasie!
4. Pracować po woli - tak jak oni - w końcu spędzają w pracy co najmniej 12 godz. dziennie
5.Być ciągle zajętym = 'udawać' zajętego,
6. Kłaniać się przełożonym i koleżankom i kolegom,
7.Co jakiś czas przejść się po coś do picia - rozprostować nogi

To tyle, później będę was zadręczała kolejnymi spostrzeżeniami! :D

Stay in tuch,

pozdro 600

sobota, 3 kwietnia 2010

Bębny



W ogóle, wcale nie jest łatwo grać na takich bębnach, szczególnie na tym, na którym aby grać należy używać obu rąk! - na janggu. Wtedy obie półkule mózgu pracują, łatwo się zgubić, trzeba wszystko robić intuicyjnie, nie myśleć w trakcie. Ten filmik jest niezwykły! Dzieciaki wymiatają! Przypuszczam, że bardzo długo ćwiczyły.

Dla ciekawych, całe wystąpienie. oczywiście my tak nie gramy, ale część ludzi tak właśnie potrafi!

Opiszę, zanim zapomnę ^^

Dzisiaj, jak zawsze w piątki o 18 00 poszliśmy z Dominiką, Marysią i Alkiem do klubu na grę na bębnach. Gramy na takich tradycyjnych koreańskich bębnach. Znaczy staramy się grać. Nie jest to łatwe, dla osoby która nie ma poczucia rytmu^^ ale członkowie klubu przyjęli nas bardzo ciepło i miło jest chodzić na zajęcia^^





Dzisiaj właśnie mieliśmy małe wyjście integracyjne z klubem. Okazało się także jedna dziewczyna miała urodziny i 2 członków klubu 20 kwietnia zaczyna swoją obowiązkową 2 letnią służbę wojskową. To, co chcę opowiedzieć to, to że ktoś z klubowiczów wymyślił, aby w naczynie z którego piliśmy miodowe maggoli powlewać różne rzeczy, czyli: sok z rzodkiewki, soju, sos sojowy, sok z orzeszków, kawałki jedzenia oraz jeden gość który jest w military service nabrał do ust soju, wypłukał usta i wypluł soju do tej wspólnej miski! Od początku mówiłam, że mnie to nie bawi i że jestem przeciwna. Alek zrobił to samo co ten żołnierz, co wywołało nasze (dziewczyn E+M+D) niezadowolenie. Dwaj goście zaczęli pić mieszankę, krzywili się aż wreszcie Dominice przyszedł pomysł aby resztę dopił Alek! Zaczęłyśmy więc (ja zaczęłam:)) skandować imię Alka, wszyscy przyłączyli się, więc Alek wypił resztę! Zrehabilitował się tym!




Ach te kultury...^.^